FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie Najlepsze forum o Galactik Football 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
Emiss's 'twórczość'

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Najlepsze forum o Galactik Football Strona Główna -> Wasza twórczość / Opowiadania

Emiss
Bramkarz


Dołączył: 22 Gru 2008
Posty: 1249
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: bliżej niż myślisz
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Pon 23:49, 23 Mar 2009    Temat postu: Emiss's 'twórczość'
 
Nie dawno zabrałam się do pisania tak zwanych light novel, czyli opowiadanie zawierające dużo dialogów i bezbarwnych ilustracji (coś jak manga) w każdym razie moje opowiadanie nosi tytuł "spacer po niebieskiej trawie". Opowiada o przygodach dwódziestojedno letniego czystokrwistego kotołaka Millana, jego szesnastoletniego przybocznego Lokera oraz niewolnicy Nasiy, którą z której za wselką cenę chce zroić "prawdziwą damę". Opowiadanie z deczka naciągane, ale idzie wiosna i mam jakiś taki romantyczny nastrój Przewraca oczami ... W każdym razie obrazków na razie nie dam (skaner ehh...) kiedy go naprawię to obiecuję, że dam, zależy mi na waszej opini. Ok, dam rozdział ze środka powieści "willa na jeziorze", ale najpierw krótkie info "techniczne"
typ- proza
narrator- nie wszechwiedzący (?)
narracja-obiektywna, w trzeciej osobie, niewidoczny obserwator wydażeń
gatunek- epika- powieść
podgatunek-romans, dramat, fantastyka
Ok to chyba wszystko:

"Willa na jeziorze”

Był to wczesny ranek, w oddali rozlegał się radosny świergot ptaków. Nad jeziorem Koyed unosiła się gęsta mgła. Nasya próbowała oglądać okolice swymi bystrymi oczkami, jednak widoczność była zerowa. Dziwiła się jak się to udaje Ellinowi- pustelnikowi, mieszkającego na obrzeżach Louth. Kierował łódką zupełnie jakby znał to jezioro na pamięć. Niesamowite.
Na usta cisnęło ją jedno pytanie- „dokąd płyniemy?”. Jednak nie miała odwagi by oto zapytać, z resztą gdy dopłyną na miejsce sama się dowie. Dalej więc siedziała cicho, jaki miała zwyczaj. Jej uwagę przykuła tajemniczą twarz Millna, na której wyraźnie malowało się zamyślenie a jednocześnie pewne zaciekawienie.
Tymczasem zaspany Loker z trudem się powstrzymywał od ziewania i zaśnięcia. Siedział podpierając się rękoma od tyłu. Nie spał najlepiej tej nocy, gdyż przyszło się im nocować w wyjątkowo niedogodnych warunkach. Czas mu się niemiłosiernie dłużył. Nie spał przez grzeczność, choć chyba bardziej z powodu obawy przed wypadnięciem za butę. Łódka kołysała się po tafli wody. Nagle zerwał się porywisty wiatr.
Loker wpatrywał się pustym wzrokiem w siedzącą naprzeciw Nasye. Pomimo unoszącej się nad jeziorem mgły, dziewczyna dostrzegła w oddali wysepkę, w której z pewnością stronę się kierowali. Po dłuższej chwili zobaczyła spróchniały pomost, do którego Elllin przycumował łódź. Pierwszy wyszedł według obyczaju Millan za nim Loker. Oboje zerknęli wyczekująco na Nasyę. Dziewczyna dość nieudolnie próbowała wysiąść. Millan widząc to podał jej dłoń. Nasya nie przyjęła pomocy, ale uśmiechnęła się wdzięcznie, poczym ze zwinnością kota wyskoczyła z łódki. Na końcu wysiadł pustelnik. Wszyscy ruszyli za Millanem. Nasya rozejrzała się. W okolicy nie widać było żadnej ścieżki, musieli się przebijać przez las pokrzyw. Dookoła rosły wysokie topole i buki których chropowata kora była pokryta grubą warstwą mchu. Z każdym krokiem Millan przyspieszał tępo. Wówczas wyglądał na bardzo zniecierpliwionego, mimo, że cechował się dużą cierpliwością. Nasya oraz Loker nigdy dotąd nie widzieli u niego ten wyraz twarzy. Nie wiedzieli też po co, ani dokąd zmierzają. W przeciwieństwie do nich, Ellin znał Millana oraz to miejsce, a przynajmniej sprawiał takie wrażenie.
Nagle Millan zatrzymał się, a za nim reszta. Stanął przed starą, czarną furtką. O dziwo ją zauważył, gdyż była ukryta w gęstwinie. Niepewnie ją otworzył która głośno zaskrzypiała. Dziwne, że nie była zamknięta. Ostrożnie wszedł. Jakby się czegoś obawiał. Jego serce było pełne nadziei, nadziei… ale na co?
Millan poprowadził ich do jakiegoś ogrodu, albo raczej czegoś co po nim pozostało. Z trudem przebijali się przez gąszcz chwastów. Nad ich głowami wznosiły się mosiężne topole, buki oraz kasztanowce. Korony drzew odcinały promienie słońca, które z trudem się przebijały. Było nieprzyjemnie ciemno. Wówczas do Millana wróciły strzępki wspomnień powiązane z tym miejscem. Ogród nie zawsze tak wyglądał. Klomb w którym niegdyś kwitły wiosenne kwiaty, teraz rosły chwasty. Odruchowo zerknął w stronę, gdzie kiedyś był sad. Teraz jabłonie zdziczały a wiśnie uschły i spróchniały. Oczko wodne w którym pływały żółwie zamieniło się w bagnistą kałużę.
- nie do wiary… To miejsce… kiedyś było inne- westchnął z wyraźnym rozczarowaniem.
- nic dziwnego panie, nie było tu cię całe 15 lat, a tylko ty jesteś prawowitym właścicielem, nie tylko rezydencji, ale i całej wyspy. Nikt nie miał czelności tutaj przychodzić, z resztą, nie miał by poco..
- racja- przytaknął posępnie.
- proponuję byś przeszedł się po swych włościach i zabrał co ocalało. Kiedy mam po was przyjechać? - zapytał obojętnie.
-daj nam jakąś godzinę, więcej nie trzeba- odparł ponuro.
Ellin odwrócił się zmierzając w kierunku pomostu.
-zaczekaj- zatrzymał go Loker- popłynę z tobą- oświadczył- muszę nabyć ekwipunek niezbędny do dalszej drogi. W Louth mają bardzo szeroki wybór więc na pewno coś kupię- dodał. Millan w odpowiedzi jedynie machnął ręką na znak zgody. Po chwili Ellin oraz Loker zniknęli w gęstwinie.
Nasya oraz Millan szli dalej. Oboje zatrzymali się. Przed nimi wznosiła się wielka rezydencja. Oboje stanęli zdziwieni. Nasya wiedziała, że jej pan jest zamożnym arystokratą, i ma kilka dworków, ale budowla która jej się ukazała wyglądała jak mały pałac. Millan posmutniał widząc swój rodzinny „dom” w obecnym stanie. Podobnie jak ogród był zaniedbany. W dachu była wielka dziura, okna tak brudne, że aż szare. Spróchniałą werandę oplatały uschłe pędy bluszczu. Na domiar tego na niebie zbierały się ciemne chmury, które zwiastowały burzę. Zadął silny wiatr, rozwiewając starannie upięte włosy Nasiy. Nad kominem domostwa kotłowały czarne ptaki, niemiłosiernie kracząc.
Millan westchnął głęboko, niepewnym krokiem ruszył po marmurowych schodach na werandę. Delikatnie uchylił mosiężne drzwi, które podobnie jak furtka nie były zamknięte. Wszedł do rezydenci a za nim jego towarzyszka. Z chłodnego ganku przeszli do dużego pokoju. Było tam ponuro, ciemno. W powietrzu unosił się drażniący zapach stęchlizny. By rzucić trochę światła do pokoju, Millan podszedł do zasuniętych ciężką kotarą okien. Szybkim ruchem odsłonił zasłonę zza której wyleciała chmara moli. Do salonu z trudem wpadały promienie słońca, które wyszło zza czarnych chmur. Pomieszczenie było dość obszerne. Pod kremowymi ścianami stały stare sofy a na podłodze leżały dywany w rozmaite wzory. Uwagę Nasiy najbardziej przykuł zdobiony, marmurowy kominek, nad którym wisiał portret jakieś młodej, ślicznej kobiety. Zastanawiała się kim była postać na tym obrazie. Odruchowo zerknęła na wysoki sufit, na którym wisiał piękny, kryształowy żyrandol. Millan zmierzył wzrokiem pokuj. Kamienna podłoga była popękana, wszystko zakurzone i brudne. W kontach widniały białe nici starej pajęczyny. Przygnębiony tym widokiem wyszedł przez boczne drzwi prowadzące do ciemnego holu, gdzie była niezliczona ilość drzwi prowadzących do różnych pomieszczeń. Podobnie jak w salonie było ciemno, lecz w salonie były okna a w holu nie. Millan wyciągnął ze swojej torby świeczkę. Gdy ją zapalił od razu zrobiło się jaśniej. Nasya uważnie przyglądała się obrazom wiszących na ścianach. Od razu rozpoznała pobliskie widoki i krajobrazy, które przedstawiały. Przez łukowate drzwi weszli do pomieszczenia. gdzie był długi stół, a pod ścianą stał kredens, przez którego szybę widniała porcelanowa zastawa. Nasya wywnioskowała, że to musi być jadalnia. Millan zmierzył obojętnym wzrokiem pokuj, skąd udał się przez drewniane drzwi do kuchni. W odróżnieniu do reszty pomieszczeń w kuchni była drewniana podłoga. Na środku było palenisko nad którym wisiał stalowy kociołek. Nie wchodząc w głąb pomieszczenia zawrócił w stronę holu, skąd przeszedł do wielkiego pokoju gdzie były marmurowe schody, prowadzące na piętro. Opierając się o zdobioną poręcz szedł licząc stopnie, a za nim Nasya. Schody były długie, wydawało się, że prowadzą do nieba. Panowała niezręczna cisza. Choć była nie do zniesienia to nikt nie miał odwagi jej przerwać. Gdy wreszcie dotarli na szczyt, Millan wszedł do kolejnego salonu. Z grubsza nie różnił się od tego na dole. Kolor ścian ten sam, i meble podobne, oczywiście również zakurzone i brudne. Nie było tam jednak kominka.
Zniecierpliwiony ruszył w kierunku białych drzwi. Zatrzymał się przed nimi. Nie miał odwagi by ich otworzyć. Jakby się czegoś obawiał. Przełknął nerwowo ślinę poczym delikatnie nacisnął na złotą klamkę. Drzwi skrzypiały niemiłosiernie. Wszedł, rozejrzał się po pomieszczeniu. Na środku stało duże łóżko z baldachimem. Podszedł do niego powoli. Widok go przeraził a jednocześnie zadziwił. Krawędzie pościeli było podpalone. Na środku widniał zaschnięta plama krwi.
- rzeczywiście „w dziwnych okolicznościach”- mruknął do siebie- to miał na myśli wuj? -
Zmrużył oczy w geście zamyślenia- matka miała lekki sen, jak mogła nie wyczuć dymu? Może to przez leki…?- rozważał- przedawkowała?- nie… znała proporcje w jakich ma przyjmować pigułki… A może… ktoś chciał jej śmierci, ale kto? I jaką miałby z tego korzyść?- te myśli nie dawały mu spokoju. Odwrócił szybko głowę. Jego wzrok powędrował na białogłową, która rozglądała się po sypialni.
Meble, dywany, żyrandole wskazywały, że to pomieszczenie zajmowała jakaś dziewczyna. Czyżby ta z portretu w salonie? Nie miała odwagi, by o to zapytać. To było ewidentne, ale co ta kobieta miała wspólnego z panem Millanem? Milczała, nie chciała wyjść na wścibską. Służce nie przystało mieszać się w sprawy swego pana. Millan podszedł do białej toaletki, na której stały na wpół użyte kosmetyki.
-ten dom… mieszkała tu moja matka, a ja wraz z nią- wyjaśnił smutno- kiedy miałem zaledwie sześć lat, pojechałem do mego wuja, do Trim- ciągnął dalej- to właśnie wtedy umarła.
Nie usłyszał odpowiedzi. Jednak Nasya zaspokoiła swoją ciekawość. Wzruszyła się jego losem.
Millan uśmiechnął się smutno. Otworzył szufladę w której były drewniane szkatułki z biżuterią. Wyciągnął jedną. Niepewnie ją otworzył. Widniał w niej diamentowy naszyjnik. Był zakurzony, więc go przetarł chustką, którą zawsze miał w kieszeni swego surduta.
- zbliż się - poprosił nie podnosząc wzroku. Tak to z pewnością była prośba, nie rozkaz jaki wydałby komuś ze służby.
Nasya się zmieszała. Wiedziała, że nie może zostać w miejscu, jednak za wszelką cenę chciała uniknąć dwuznacznych sytuacji. Pochyliła głowę, tak by nie było widać rumieńców które malowały się na jej policzkach. Millan stanął za jej plecami. Delikatnie zapiął na jej szyi naszyjnik. Nasya przejrzała się w lustrze. Klejnot był piękny. Na jej ustach pojawił się lekki uśmiech, lecz szybko znikł.
- ja… nie mogę go przyjąć - zaczęła - należał do pańskiej matki- powiedziała odwracając wzrok od swego odbicia.
-należał- nacisnął- noś go z dumą- dodał z aprobatą.
Wymienili się spojrzeniami. Mimo, że Millan się uśmiechał, jego oczy były smutne, puste i spopielałe. Ruszył w kierunku drzwi. Zatrzymał się w połowie drogi. Jego uwagę przykuło drewniane biurko. Widniały na nim książki ułożone jedna na drugiej. Podszedł bliżej. Podniósł jakiś tom.
- moja matka była pisarką. Pisała różne powieści, wiersze i nowele. Przez to nie miała czasu dla mnie. Pamiętam, że nienawidziłem jej pracy- uśmiechnął się krzywo. Mimo wszystko włożył do swej torby kilka ksiąg.
Po kilku długich minutach wędrówki ciemnym korytarzem dotarli do drewnianych schodków. Millan niepewnie postawił lewą nogę na stopniu który zatrzeszczał pod jego ciężarem. Zdeterminowany postawił prawą nogę. Odetchnął z ulgą. Obawiał się, że w ciągu tylu lat jego nieobecności schody mogłyby spróchnieć, i uniemożliwić dostanie się na poddasze.
Poszedł do góry opierając się o poręcz. Delikatnie pociągnął za sobą Nasyę. Dziewczyna nie opierała się, jednocześnie nie ukrywała zdumienia śmiałością swego pana. Zazwyczaj „powstrzymywał” się od jakichkolwiek kontaktów fizycznych. Wreszcie dotarli. Strych był z pewnością najbardziej zaniedbanym pomieszczeniem. Stare pajęczyny widniały dosłownie wszędzie, nie tylko w kątach czy ciemnych zakamarkach. Jedynym oświetleniem (prócz świecy) była ogromna dziura w dachu. Millan uśmiechnął się blado widząc swoje pluszaki z dzieciństwa, które leżały zakurzone na starej kanapie. Wziął jednego misia do ręki, otrzepał go z kurzu, który zdążył się na nim osadzić. Nasya z trudem stłumiła uśmiech wzruszenia. Widok był przejmujący. Po chwili ku jej zdumieniu Millan wskoczył na dach przez obszerną dziurę. Ostrożnie wspiął się na sam jego szczyt. Zerwał się porywisty wiatr.
- panie Millan, co pan robi? To niebezpieczne!- martwiła się Nasya. W skutek deszczu, dach był niewątpliwe mokry, co mogło spowodować, że Millan mógłby się z niego ześlizgnąć, a upadek z takiej wysokości byłby śmiertelny- nawet dla kotołaka.
Millan w odpowiedzi jedynie wyciągnął dłoń w jej stronę, jakby chciał powiedzieć „choć tu”, „dołącz do mnie”. Dziewczyna z trudem ukryła obawę. Westchnęła poczym chwyciła Millana za dłoń. Wiatr się nasilał. Wydawałoby się, że zaraz ich zdmuchnie. Nasiy wydawało się, że samo wchodzenie na dach jest szaleństwem, jednak Millan udowodnił, że to nie wszystko „na co go stać”, zeskakując z dachu i zsuwając się po rosnącej obok rezydencji brzozie. Dziewczyna dość niepewnie powtórzyła to co przed chwilą uczynił jej pan. Oboje ponownie znaleźli się w ogrodzie, lecz nie od strony drzwi frontowych. Millan z niecierpliwością przebijał się przez gąszcz rozrośniętych krzewów róż, a za nim Nasya. Zwolnił kroku gdy znaleźli się w miejscu, które dotychczas, jeszcze z wczesnego dzieciństwa znane mu było jako „święty zagajnik”- czyli tam gdzie spoczywał jego ojciec, ojciec którego nigdy nie poznał. Słońce zakryły czarne chmury, zupełnie jakby chciały oddać odpowiedni nastrój panującej sytuacji.
Pod sędziwą wierzbą- tak jak z resztą się spodziewał, widniał nie jeden a dwa nagrobki. Uklęknął przed nimi. Niepewnie położył dłoń na ziemi grobu matki. Pochylił głowę. Nasya spostrzegła, że na jednym głazie wyryty jest napis „Lucyfer Knighst- niechaj jego dusza baczy na nas z niebios” na drugim zaś, o wiele mniej starannie „Toka Knighst- niechaj spoczywa wśród aniołów”.
- Nasyo…- wyszeptał Millan.
- tak…?- zapytała cicho.
- możesz pomodlić się wraz ze mną za moich rodziców? - poprosił nie podnosząc na nią wzrok.
Dziewczyna uklękła. Wraz z Millanem odmówiła modlitwę. Mimo, że nie znała, nawet na oczy nie widziała ani jego ojca, ani matki. Mimo, że nawet nie wyznawała jego wiary, to zrobiła to. Kropelki łez sperliły się na jego zimnych policzkach.
W jednej chwili niewinna mżawka zmieniła się w ulewę. Strugi deszczu zlały się ze słoną rzeką bólu, płynącą coraz szybciej z oczu Millana. Deszcz padał mocno. Wydawałoby się, że to już nie jest zwykła woda, a igły wbijające się w niewinne ciała.
Spuścił wzrok niżej. Zacisnął dłoń na zimnej glebie.
-odkąd umarła, odkąd ją straciłem... Żyłem w ciągłym strachu. Zacząłem budować mór odgradzający mnie od rzeczywistości i przykrych wspomnień… chciałem być we własnym świecie. Nie potrafiłem stawić czoła problemom. Zawsze do nich uciekałem i chowałem się za budowaną przez lata ścianą, z drobnych cegiełek smutku, a potem ciężkich bloków nienawiści- Nasya z uwagą przysłuchiwała się toczonemu przez Millana monologu- dziś… chcę zakończyć ten rozdział i zacząć nowy. Przestanę być dzieckiem i stanę się odpowiedzialnym dorosłym- wstał. Nasya ukradkiem zerknęła na swego pana. Jego oczy przepełnione żalem, a jednocześnie jego słowa godne podziwu…- pomszczę jej śmierć- dodał tonem mrożącym krew w żyłach. Wreszcie zauważył, że i on i jego towarzyszka są mokrzy, a z nieba pada deszcz. Jakby wyrwał się z jakiegoś niepokojącego transu. Pospiesznie wyjął zegarek z przemoczonej torby. Zdziwił się widząc godzinę- chodźmy już, Ellin i Loker pewnie już dawno na nas czekają- oznajmił ciągnąc za sobą dziewczynę. Biegli ile sił w nogach. Wreszcie dotarli do pomostu, gdzie przycumowana była łódka pustelnika, przemoczeni do suchej nitki i zdyszani.
- no masz, pogoda po psem - zażartował Ellin szczerząc się w stronę kotołaków.
- spóźniliście się prawie godzinę- powiedział z udawaną dezaprobatą Loker, machając swym srebrnym zegarkiem przed nosem Millan- czy to nie ty uczyłeś mnie punktualności?- zapytał retorycznie z wyrzutem.
- przepraszam- wyszeptał obojętnie Millan.
- może przeczekamy tę ulewę, a potem ruszymy do portu- zaproponował z nadzieją pustelnik.
- nie - nie zgodził się- ruszamy teraz- rozkazał chłodno.
Ellin zaklął pod nosem, mimo wszystko wypełnił polecenie Millana.
Strugi deszczu wpadały do jeziora. Nagle przestało padać, mimo to słońce nadal skrywało się w puszystych warstwach nieba. Było pewne, że nie było to zwykłe oberwanie chmur, deszcz zabrał ból, smutek, gorycz, żal Millana, a także zniszczył dzielący go od wspomnień mur…


Ostatnio zmieniony przez Emiss dnia Czw 23:31, 23 Kwi 2009, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alexis
Dobry Piłkarz


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 594
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z końca świata
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Wto 11:11, 24 Mar 2009    Temat postu: Re: Light novel by Emiss
 
Cóż, więc będę pierwszą, która oceni.
Tekst całkiem niezły, ALE (uwielbiam robić napięcie tym słowem xD) błędy są, i to niemało.
Przykro mi to mówić, ale leżysz z interpunkcją. Często brakuje przecinka przed spójnikami, czyli: ale, kiedy, gdy, bo, ponieważ i tak dalej. Powtarzasz wyrazy, na przykład tu:
Emiss napisał:
Był to wczesny ranek, w oddali słychać było radosny świergot ptaków.

Powtarza się "być", a poza tym "to" jest niepotrzebne. Ja bym zbudowała to zdanie tak:
Ja ;p napisał:
Był wczesny ranek. W oddali rozlegał się radosny świergot ptaków.

Przechodząc do kolejnych błędów. Myślniki. NIE możesz pisać na przykład tak:
Emiss napisał:
Ellinowi- pustelnikowi

Zasady mówią, że PRZED i PO myślniku należy wstawić spację. Co za tym idzie, masz też problemy z zapisywaniem dialogów.
Emiss napisał:
-nie do wiary… To miejsce… kiedyś było inne- westchnął z wyraźnym rozczarowaniem.

Zdanie powinno być zbudowane tak:
Ja ;p napisał:
- Nie do wiary... to miejsce... Kiedyś było inne. - Westchnął z wyraźnym rozczarowaniem.

Widzisz różnicę? Po myślniku musi być spacja, a zdanie zaczynać się wielką literą. A co do wstawek narratora pomiędzy wypowiedziami: również PRZED i PO myślniku musi być spacja. A jeżeli we wstawce masz "powiedziała", "mruknął", "warknął"/jakikolwiek inny odgłos, który wydał paszczą, po wypowiedzi nie stawiasz kropki i wstawkę zaczynasz małą literą. Jeżeli zaś we wstawce masz opisaną czynność: "wstał", "odłożył gazetę" itp., wypowiedź kończy się kropką i wstawka zaczyna od wielkiej litery. Postaram się to przedstawić, żeby łatwiej było zrozumieć.
Ja ;p napisał:
- Niewiarygodne - powiedziała.

Widzisz? Po "niewiarygodne" nie ma kropki.
Ja ;p napisał:
- Nie wierzę. - Usiadł na łóżku.

Tu zaś już stawiasz kropkę.
Przechodząc do innych błędów - często zdarza ci się robić literówki, musisz nad tym zapanować. Zazwyczaj są to błahostki, ale czytelnikowi już utrudnia to czytanie, a w końcu to on jest tu najważniejszy. ;p
Reasumując: jeszcze dużo pracy przed tobą, ale daję szansę temu tekstowi. Żeby uniknąć błędów, może zaopatrzysz się w betę? Gdybyś nie wiedziała, to taka osoba, która sprawdza tekst i poprawia niedociągnięcia. Myślę, że wtedy i tobie - jako autorce - i nam - jako czytelnikom - byłoby łatwiej. (:
Pozdrawiam i życzę dużo weny. ;D


Ostatnio zmieniony przez Alexis dnia Wto 11:12, 24 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Emiss
Bramkarz


Dołączył: 22 Gru 2008
Posty: 1249
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: bliżej niż myślisz
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Wto 11:35, 24 Mar 2009    Temat postu:
 
Hehm... dzięki, edytuje i popraiwe Uśmiechnięty wiesz pisane na szybko, bo na pracę domową z polskiego (pomyslałam, że dam polonistce rozdział z elemętem opisu ogrodu) tak więc nawet tego nie miałam kiedy sprawdzidź, a, że kobita ciągle nie oddaje tych prac to... Heh... ale dzięki pozdr. i życzę weny wzajemnie Uśmiechnięty
Jeśli chodzi o beate to pewnie zainwestuje Uśmiechnięty
Co do obrazów to może zeskanuje w sql i dam w piątek Uśmiechnięty


Ostatnio zmieniony przez Emiss dnia Wto 11:40, 24 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Alexis
Dobry Piłkarz


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 594
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z końca świata
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Pią 21:49, 03 Kwi 2009    Temat postu:
 
Hmm, kiedy możemy spodziewać się jakiejś kontynuacji? (:
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Emiss
Bramkarz


Dołączył: 22 Gru 2008
Posty: 1249
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: bliżej niż myślisz
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Czw 23:30, 23 Kwi 2009    Temat postu:
 
Alexis napisał:
Hmm, kiedy możemy spodziewać się jakiejś kontynuacji? (:

Wciąż piszę, lecz miałam taki mały kryzys...
Ostatnio wogóle weny nie miałam, dlatego nie pisałam... Znaczy nic co bym mogła opublikować^^ No więc mam jedno... szczerze powiedziawszy nie wiem co...

Sen gryfa
Przede mną widniała czarna przepaść, której dna nie byłam w stanie dostrzec.
Za horyzontem chowało się słońce strzępiąc różowe chmury. Na ich tle rozrastały się czarne cienie drzew. Nieboskłon tak intensywnie, nienaturalnie czerwony… Jak skąpany we krwi. Nie wiem czemu, ale bałam się. Wiedziałam jedynie, że choć widok był tak magiczny i piękny… przerażał mnie. Jakbym coś zgubiła, pozostawiła w tej przepaści, ale co?
W jednej chwili tak ulotnej i krótkiej straciłam to wspaniałe uczucie egzystencji. Ta chęć bycia, i życia… przepadła bez śladu, nie wiadomo gdzie. Opuściła mnie potępioną. Zaczęłam jej szukać, ale odkąd miałam zacząć? Bowiem stałam na krawędzi otchłani, dzielącej mnie z chorą rzeczywistością, a szaleństwem. Chwiałam się na tej cienkiej granicy, rozpaczliwie próbując złapać równowagę. Nogi uginały się pode mną. Czy zatrzymał się czas? Czy… umarłam…? To koniec czy początek? Nagle poczułam okalający mnie chłód. Moje ciało przeszył dreszcz.
Kątem oka zerknęłam na me dłonie, one… paliły się. Płonę! To nie był chłód, a gorąc. Nie strach, lecz niepewność. Czułam jakby tysiące potępionych zwróciło ku memu obliczu wzrok. Cierpiąc razem ze mną, odbierając za przestrogę. Patrzyli bezradnie jak się spalam, jak nadr surowa pokuta pozostawia swe ślady na skórze grzesznicy. Jak wypala głębokie rany na mym młodym ciele. Jak ciężką muszę ponieść cenę za rozgrzeszenie? Każdy ból da się zdzierżyć.
Moje oczy rozbłysły, zbierały się w nich gorzkie łzy. Choć starałam się je przełknąć pociekły rzeką po palących się policzkach. Moje całe ciało płakało: łzy, krew, pot przelewały czarę rozpaczy… Mój żal wylewał się, skapywał na lekkie podłoże.
Słońce znikło, a za nim cienie i piękna czerwień nieba. Wówczas ujrzałam… różne odcienie czerni, wpadały w siebie, zlewały się ze sobą, tworząc barwy których nie mógłby dostrzec ktokolwiek…
Powstałam z prochu, by w proch się obrócić. Jak gryf przemieniam się w popiół, lecz ja się już nie odrodzę… Umrę, nie wrócę, już nigdy… Spalam swe wspomnienia, marzenia, myśli.
Czy zabiorę je ze sobą, czy pozostawię w ogniu…
Nie ważne, nie ważne…
Przed na wpół wypalonymi oczami błysnęło mi jasne, szybkie światło nadziei. Moje egzystencja powróciła. Nie! Ona na chwilę stała się bierna… Lecz za późno… Lecz na próżno…
Nagle poczułam powrót sił. Wstałam. Po bolesnych ranach nie było ani śladu. Czułam, że moja dusza stała się śnieżnobiała i czysta. Byłam wolna. Dostałam rozgrzeszenie, więc czemu Pan nie odebrał swej zapłaty, i nie zabił mnie? Ból?- To była moja pokuta?
Nadal stałam na krawędzi.
Uniosłam wysoko głowę. Z czarnego nieba padał śnieg. Nie był zimny i zbyt lekki. Popiół?
Moje prochy? Mego skazania?
Ujrzałam dwa, krwawo-czerwone motyle. Ich intensywny kolor rozbił wątpliwe ciemności. Były wolne. Poleciałam więc za nimi. Mimo, że nie miałam anielskich skrzydeł moja dusza była zbawiona, niczym święta. Tragicznie i bezwładnie spadałam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Alexis
Dobry Piłkarz


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 594
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z końca świata
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Pią 18:12, 24 Kwi 2009    Temat postu:
 
No to jedziem z koksem.
Drobiazgowych błędów nie będę wytykać, ale postaram się powiedzieć, co mniej więcej jest nie tak/
Po pierwsze, opisy. Odniosłam wrażenie, że wręcz silisz się na to, aby były one jak najdłuższe. Widzisz, czytelnika nie będzie interesował każdy szczegół otoczenia. Musisz ograniczyć się do niezbędnego minimum. Wiem, że czasami chciałoby się walnąć opis na pół strony, ale tak to już jest, że klient nasz pan...
Po drugie, interpunkcja. Leży, kwiczy i błaga o zarzynanie. Nałogowo gubisz przecinki, niestety. Jak już wspominałam w ocenie pierwszego tekstu, musisz zrozumieć, kiedy stawia się przecinek, a kiedy nie. Dobra interpunkcja źródłem sukcesów w życiu prywatnym i... Znaczy się, trzeba nad tym popracować.
Nie zauważyłam poza tym większych błędów. Czasem strzelisz jakąś literówkę, zrobisz mały błąd ortograficzny...
Na plus będzie pomysł, który jest ciekawy, tylko - niestety - niedopracowany. Mam nadzieję, że to się zmieni.
No, to już koniec. Życzę dużo weny i trzymam kciuki w sprawie oduczania się błędów (a wiem, że to wcale nie jest łatwe). (:

PS Czemu tylko ja komentuję ten tekst?
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Emiss
Bramkarz


Dołączył: 22 Gru 2008
Posty: 1249
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: bliżej niż myślisz
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Pią 18:51, 24 Kwi 2009    Temat postu:
 
Alexis napisał:

Nie zauważyłam poza tym większych błędów. Czasem strzelisz jakąś literówkę, zrobisz mały błąd ortograficzny...

Widzisz... ja w polsce mieszkam od niedawna... Mówić to zawsze mowiłam, ale pisać ucze się dopiero od dwóch lat... Staram się tego unikać, ale niestety... niestety...
Pisać dopiero zaczynam więc narazie idzie mi cieniutko... Ale luz^^
Co do moich długaśnych opisów to... tak już mam, uwielbiam machać opis na dwie strony XDD A jeśli chodzi o pomysł to... miałam taki sen, i postanowiłam, że go zapiszę xDD... Nie miałam jakoś tak weny, a chciałam coś napisać^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Alexis
Dobry Piłkarz


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 594
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z końca świata
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Pią 19:06, 24 Kwi 2009    Temat postu:
 
Emiss napisał:
Widzisz... ja w polsce mieszkam od niedawna...

A że tak się zapytam, gdzie wcześniej mieszkałaś?
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Emiss
Bramkarz


Dołączył: 22 Gru 2008
Posty: 1249
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: bliżej niż myślisz
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Pią 19:15, 24 Kwi 2009    Temat postu:
 
Alexis napisał:

A że tak się zapytam, gdzie wcześniej mieszkałaś?

W Rosji, w Kirowie, niedaleko Petersburga... Mimo, że się nie wychowałam w Polsce, to nasza rodzina zawsze była taka... typowo polska xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Emiss
Bramkarz


Dołączył: 22 Gru 2008
Posty: 1249
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: bliżej niż myślisz
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Sob 1:25, 16 Maj 2009    Temat postu:
 
"Papierowe ptaki"
Chwytać wiatr, niosący wspomnień list.
Dzierżyć w rekach, nie oddać za nic,
Co tak cenne jest…
Czerpać garściami, bo ostało się ich tak mało
Czytać każde słowo pisanych życiem scenariuszy,
Poruszonych serc krzyk…
Tak nie wiele brakowało by odwrócić czasu bieg,
Zatkać uszy,
by zagłuszyć niebios zimny ton.
Trwonić żal w sercu pionie,
Chlor na ustach,
W gardle cierń- tonę!
Spalonych marzeń lista się rozpływa…
Za nimi idą, ambicje, cele- czyny nie dokonane- jeszcze…
Pokonana przez samą siebie!
Utopiona w morzu łez
Może jeszcze tego nie wiem,
Lecz przyrzekłam sobie,
Ideały swe obronie,
Bo w nie wierze
Tak rozpaczliwie,
Tych spalonych, utopionych kartek stos-
Nikomu nie potrzebny, i nieznany mój los.
Tak wiele istnień, tak wiele kartek-
Nie zaczętych, zabrudzonych, utopionych czy spalonych.
Nie słyszany, omijany, błagający…
O pomoc głos…

Nie oddam mych myśli, nie skradnę cudzych…
Nie stanę się światłem,
Dla zagubionych istnień.
Utopię lęk, bojaźnie też,
W czarnej kawie się rozpłyną,
Grzebnie fal zielonych zmyją brud….
Piękne ciało, wolna dusza,
Umysł czysty- biała kaplica…
By zacząć wszystko odnowa…

Utopionych w czarnej rzece scenariuszy…
Nie potrzebuje nikt…
Każdy panem swego losu,
Słucham… serca głosu…
Nie odpowie, lecz podpowie,
Naprowadzi… na jasną drogę,
Iść nią na przód mam, nie oglądając się za siebie,
Przeszłość czarna i bolesna,
Niczym włosów pukiel…
Jak kat kotłujący,
Nade mną…
Nie oddam siebie na spalenie…

Zostanę tutaj
Wiem…
nie uciekną myśli papierowe ptaki…

Dziwne, ale sama jestem dziwna xD
Na lekcji matmy pisalam... powiedźmy o kimś...
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Alexis
Dobry Piłkarz


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 594
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z końca świata
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Sob 14:30, 16 Maj 2009    Temat postu:
 
Niezawodna Alexis zawsze gotowa do skomentowania! *obłąkany wyszczerz*
Po pierwsze, gratuluję napisania wiersza, i to aż tak długiego, bo na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że nie jest to łatwe. Jednak długość wiersza to też jego minus - bardziej to wygląda jak piosenka. Poza tym - przynajmniej ja - nie mogłam zbytnio się skupić, bo skaczesz z jednego tematu na drugi, co dezorientuje czytelnika. Właściwie nie wiadomo, o czym tak naprawdę jest wiersz. W każdym razie, nie jestem do końca na nie, ale też nie do końca na tak. A z ortografii cię "rozgrzeszam". ;p
Pozdrawiam i dużo weny życzę - Alexis i jej krew z nosa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Emiss
Bramkarz


Dołączył: 22 Gru 2008
Posty: 1249
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: bliżej niż myślisz
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Sob 16:33, 16 Maj 2009    Temat postu:
 
Wiersz jest dla mnie przelaniem myśli, uczuć idt... na papier. Ja napisałam dokładnie to co wtedy myśłaąłm^^ Wiem, że dziwne, a o błędach już nie wspomnę: ale czasme nie potrafię do końca ubrać swoich myśli w słowa^^ Alexis- kocham twoją szczerość^^ Każdą krytykę z pokorą przyjmę^^ A jeśli chodzi o orotgrafie- kupiłam sobie słownik^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Alexis
Dobry Piłkarz


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 594
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z końca świata
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Sob 19:37, 16 Maj 2009    Temat postu:
 
Emiss napisał:
Alexis- kocham twoją szczerość^^

Świątek, piątek czy niedziela, Alexis zawsze cię wspiera. xDD
Emiss napisał:
A jeśli chodzi o orotgrafie- kupiłam sobie słownik^^

Jestem z ciebie dumna, moje dziecko. ;p
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Najlepsze forum o Galactik Football Strona Główna -> Wasza twórczość / Opowiadania
Strona 1 z 1

Wyświetl posty z ostatnich:   
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
Skocz do:  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Skin Created by: Sigma12
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin